Lunch w chmurach

Tutaj trochę się rozczarowałem. Okazało się, że Air Asia, którą odbywałem wszystkie swoje loty, to taki odpowiednik Ryanair w Europie. Lotnisko wyglądało jak hangar, ale przynajmniej dość duży. Porównałbym je do wrocławskiego, tego starego, z tym że to w KL było jakieś czterdzieści razy większe. No cóż, jeśli zrobiłbym lepszy research, to bym wiedział, że ląduję na Low Cost Carrier Terminal, a nie na porządnym, pięknym lotnisku w KL. Ale nie o to chodzi, prawda? Ważne, że tanio i… no właśnie miało być szybko.

Stacja szybkiej kolejki KLIAOkazało się, że LCCT jest oddalone około godziny drogi szybkim pociągiem od centrum miasta. No to w drogę! Znalazłem broszurkę KLIA Transit. Transfer autobusem na stację kolejową Salak Tinggi, a potem pociągiem na KL Sentral. Autobusy i pociągi mają odjazdy co dwadzieścia-trzydzieści minut, tak więc dość często, a cena za przejazd w jedną stronę to RM 12.50. Dojeżdżając do stacji docelowej, można zauważyć jak miasto jest zaniedbane na obrzeżach. Scenerię ratują plantacje palm, które towarzyszą przez większość trasy i panorama centrum, która przybliża się z każdą minutą. W pociągu mamy również darmowe Wi-Fi, więc jest to kolejna szansa na kontakt ze światem. Tańsza alternatywa to autobus z lotniska do centrum za około RM 8, ale z doświadczenia już wiem jakie w Kuala Lumpur są korki – odradzam. Na dobrą sprawę dwa najczęściej używane słowa to ‘jam’ (korek drogowy) i ‘food’ (jedzenie).

7Chwilę po dwunastej w południe dotarłem do centrum. Tutaj poczekałem jeszcze chwilę i o trzynastej odebrała mnie Nichol (dziewczyna która studiowała na tym samym uniwerku co ja) wraz z siostrą. Cała podróż zajęła mi sześć godzin i straciłem pół dnia. Myślę, że następnym razem wybiorę się nocnym pociągiem. Jedzie on osiem godzin, ale można się wyspać i dojeżdża na miejsce o poranku. Po drodze zgarnęliśmy jeszcze jedną znajomą i wybraliśmy się na lunch do jednej z najwyżej położonych restauracji na świecie – Atmosphere 360.

Komentarze (0)